Mimo diagnozy wskazującej, że pacjent nie widzi, w ośrodku rehabilitacyjnym zaobserwowano zerkanie na C-Eye, który znajdował się w pobliżu. Początkowo pacjent nie był w stanie skoncentrować wzroku na żadnym wyświetlanym elemencie, a tym samym nie mógł niczego zaznaczać na urządzeniu. Mimo tego pacjent uczestniczył w sesjach terapeutycznych przynajmniej 3 razy w tygodniu (czas trwania sesji 5-15 min.), choć nie był w stanie spojrzeć na żaden wyświetlany bodziec wzrokowy w sekcji Stymulacja wzroku.

Po miesiącu pracy z C-Eye pacjent został ponownie zbadany przez okulistkę, która stwierdziła, że pacjent nie widzi ani na jedno, ani na drugie oko, podważając jednocześnie celowość uczestniczenia pacjenta w sesjach terapeutycznych z C-Eye.

Dzięki uporowi terapeutki współpracującej z rodziną, założono pacjentowi okulary, kompensujące wadę wzroku (którą pacjent miał jeszcze przed wypadkiem) i odtąd pacjent uczestniczył w sesjach z C-Eye w okularach. Po upływie 4 miesięcy pacjent swobodnie posługuje się C-Eye i jest w stanie wybierać poszczególne elementy wyświetlane na ekranie z czasem zaznaczania 1,6 s (to dobry wynik, przyjmując, że zalecany czas zaznaczania elementów na ekranie to 2 s). Co więcej, okazało się, że w komunikacji z C-Eye wykorzystuje dwoje oczu.

Według aktualnej diagnozy okulistycznej pacjent widzi. Fakt ten zaskakuje – mając na uwadze pierwotną diagnozę narządu wzroku – przerwane nerwy wzrokowe.

Trudno jest jednoznaczne stwierdzić, czy pacjent widział od początku i został źle zdiagnozowany, czy pomogły ćwiczenia i systematyczna stymulacja wzroku. Najważniejsze jednak, że widzi i może swobodnie pracować z C-Eye, uczestnicząc w sesjach terapeutycznych, ale również wykorzystując C-Eye jako narzędzie do komunikacji.

Leszek

Post opublikowany na profilu przez mamę Pawełka:

„Jak pamiętacie od prawie dwóch lat rodzice szukają odpowiedzi na pytanie – „Czy widzę, czy nie?” Ostatnia wizyta w Krakowie u bardzo znanej okulistki nie tylko nie dała nam żadnej odpowiedzi, ale mocno zniechęciła do dalszej diagnostyki. Wracając z Krakowa rodzice stwierdzili, że to koniec dalszych poszukiwań, skoro żaden okulista nie jest w stanie nic nam powiedzieć – odpuszczamy. Będziemy opierali się na naszych wrażeniach… Mama nie byłaby jednak sobą, gdyby faktycznie odpuściła. Tyle szukała, szperała i znalazła cień szansy o nazwie C-eye. Co tu dużo pisać widzicie co się dzieje za oknem, zimno jak diabli. Nie stanęło to jednak na przeszkodzie, żeby spakować się i zrobić wyprawę 450 km. 5 godzin w samochodzie przy -20 °C to nie lada wyczyn, ale najważniejsze, że kilka chwil po włączeniu urządzenia poznaliśmy nareszcie odpowiedź – Widzę!!! Widzę!!! Rodzice mieli dobre odczucia. W trakcie badania otrzymaliśmy szereg odpowiedzi, których szukaliśmy niemalże 2 lata!!! Nigdy się nie poddawajcie!!! Trzeba walczyć – my będziemy i ten rok będzie należał do nas.

Na filmiku możecie zobaczyć, jak pracuję na C-eye. Ta pojawiająca i znikająca kropeczka na monitorze to punkt, gdzie skupiam wzrok. Jak widać mam duży problem ze skupieniem go przez dłuższą chwilę, ale ćwicząc z moją nową ciocią Martą udało mi się pogłaskać kotka. Brawo Ja!!!

To nie koniec mojej przygody z C-eye teraz byłem tam dwa dni, ale na wiosnę planujemy dłuższy pobyt i więcej ćwiczeń. Będzie się działo!”

Pawełek

Przez 4 miesiące leczenia męża w szpitalu po udarze myślałam, że nie ma z nim kontaktu. A praca na C-Eye pokazała, że mąż jest świadomy tego, co dzieje się wokół niego. Co najważniejsze: mógł przekazać nam swoje emocje, obawy i potrzeby. I to „KOCHAM CIĘ”, pokazane przez niego, dodało mi sił do dalszej walki z chorobą.

Pani Beata